Generalnie, chorowanie w podróży to kicha. Człowiek jest osłabiony, nie nadaje się do życia, a jednocześnie nie chce gnić w łózku. Nie byłam pewna, czy mam zostać na kolejną noc w Manili, czy jechać dalej, więc najpierw zdecydowałam się na śniadaniem w knajpie Noodles Next Door. Spożyłam miskę zupy wonton i od razu poczułam się lepiej. Ponieważ nigdzie mi się nie śpieszyło, to na Makati Ave. wsiadłam w jeepneya i dojechałam do terminalu Buenida (koszt 8P). Tam od razu wsiadłam do autobusu zmierzającego do Batangas Pier (bilet 129P) i po około 2 godzinach byłam w porcie. Udałam się do terminalu 3, zignorowałam kilku ziutków chętnych wskazać mi właściwą kasę i kupiłam bilet na bangkę do White Beach. Bilet 1way – 270P, powrotny 500P. Doatkowo należy uiścić terminal fee oraz jakiś podatek, in total 80P. Mieliśmy spore opóźnienie przy ruszeniu, bo przez półtorej godziny trwały poszukiwania zaginionych 3 pasażerów... W efekcie przyjęliśmy jeszcze kilku z następnego rejsu...