LCCT nocą...

Na lotnisku w Macao mały p*. Dużo chętnych, bo było kilka budżetowych połączeń o jednej porze. Ludzie jacyś nieogarnięci, przeładowani bagażem podręcznym (chyba nikt nie przejmuje się przepisem, iż przysługuje tylko 1 sztuka bagażu o wadze 7kg). Mistrzem okazała się pewna rodzina, kt w pudełku próbowała odprawić, mam nadzieję, że plastikowy, pistolet maszynowy oraz celownik do niego. Postawili na nogi całą lokalną ochronę. Dodatkowo, vq mnie ogarnął, bo Azjaci ignorują człowieka, pchają się, próbują się do kolejki na chama wepchnąć i jesce głupa udają, że nie wiedzieli, że stoję przed nimi…
W podróż do KL udałam się liniami Air Asia. Lot trwał 3:50h, było spokojnie. Zadziwiło mnie, że nie szczególnie trzymają się rozkładu. Zapakowali nas do samolotu ponad pół godziny przed rozkładowym odlotem, wylecieliśmy 10 minut przed czasem, a przylecieliśmy spóźnieni. Jakieś to podejrzane, zobaczymy jak będzie się to miało do mojego kolejnego lotu... Lotnisko LCCT zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, może dlatego, że jest cicho i spokojnie. Całe przejście odprawy i odbiór bagażu zajęło mi raptem 20 minut! Teraz siedzę w niezawodnym Mc i nadrabiam zaległości…
Następny lot Air Asia, tym razem do BSB mam dopiero za 5h. Niestety, nie mogłam zakupić połączenia bezpośredniego Macau – Brunei, muszę odbyć 2 oddzielne odcinki.. Na szczęście, wszystko to odbywa się na LCCT, więc uniknęłam zmiany terminalu.
Update z BSB…
Lotnisko LCCT po kilku godzinach oczekiwania nie podobało mi się już tak bardzo. Myślę, że jest to spowodowane natłokiem ludzi oraz ogólnym pierdolnikiem, kt tam zapanował. Najpierw zaczęło się, od zmiany bramki check in, później przerodziło się to w zamieszanie przy numerze bramki wyjściowej. Do samolotu udaliśmy się spacerkiem, dość długim okrążając kilka maszyn. Na pokładzie pełen luz, spoko wyspałam się na potrójnym siedzeniu, tylko zmarzłam okrutnie. No i dotarłam do Brunei, co opisuję w następnym poście…

Komentarze (0)