Od razu na dworcu zostaliśmy zgarnięci przez właściciela ABC Guest House i poszliśmy się tam zameldować (pokój bez łazienki Rs. 1800, z łazienką Rs 2200). To bardzo urocze miejsce położone na uboczu, poniżej głównej drogi. Widok z który rozpościera się z okien jest wspaniały – aż po horyzont widać pola herbaty.
Ten dzień był deszczowy i mokry, więc nie mieliśmy ochoty moczyć się na zewnątrz. Postanowiliśmy nie robić nic. No i udało się, leżakowaliśmy na tarasie, raczyliśmy się herbatką i czytaliśmy książki. Popołudniu natomiast zostaliśmy zaproszeni przez gospodynię do uczestnictwa w lekcji gotowania i przyrządzania lokalnych przysmaków. Kolację, którą wspólnie gotowaliśmy, później spożyliśmy.
Następny dzień rozpoczął się chłodnym porankiem, który spędziłam na polach herbaty. Miasto mniej więcej do godziny 8:30 jest całkowicie wymarłe. Pojawiają się tylko dzieci odprowadzane przez rodziców do szkolnych autobusów i tyle, nie ma żadne życia.
Spożyliśmy śniadanie i ruszyliśmy vanem do Arugam Bay (koszt Rs. 8500). Po drodze zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Diyaluma Falls, w którym można zażyć orzeźwiającej kąpieli i ruszyliśmy w dalszą drogę do Wellawaya, Monoragalla, aż w końcu dotarliśmy na wschodnie wybrzeże. Gdzieś w okolicach Parku Narodowego Lahugala przy drodze ustawione są znaki ostrzegające o przechodzących słoniach. Tam też widzieliśmy kilka słoni, które sobie spokojnie chodziły tuż przy drodze...