Geoblog.pl    myszurka    Podróże    W krainie herbaty i słoni, Sri Lanka 2012    Tea Factories...
Zwiń mapę
2012
10
sty

Tea Factories...

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Nuwara Eliya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9236 km
 
Kolejny dzień pobytu w Nuwara Eliya spędziliśmy w fabrykach herbaty. Na początek wybralismy się tuk tukiem (Rs. 500) do Pedro Estate. Fabryka ta usytuowana jest w odległości zaledwie 3 km od miasta. Dokonaliśmy opłaty za wstęp (Rs. 100) i rozpoczęliśmy zwiedzanie. Niestety, fotografowania jest zabronione, tak więc nie mogę pokazać tego co widziałam. Ta poglądowa wycieczka obejmowała wszystkie etapy produkcji – począwszy od suszarni, poprzez salę rolowania, skręcania, siekania, a skończywszy na etapie pakowania. Byłam zdziwiona, gdyż wydawało mi się, iż taka fabryka będzie bardziej zautomatyzowana, a maszyny nowocześniejsze (średnio każda z maszyn była wyprodukowana w latach 50. ubiegłego wieku). W budynku fabryki panuje naprawdę tropikalna temperatura i unosi się aromat herbaciany. Długo tam wytrzymać nie idzie. Na koniec dokonaliśmy degustacji i zakupów. Chwilę spędziliśmy też na polu herbacianym i zebraliśmy kilka listków na pamiątkę.



Następnie udaliśmy się do miasta, w którym nie ma zbyt wielu atrakcji. Odwiedziliśmy pocztę, miejskie targowisko oraz kilka sklepów. Największych zakupów herbaty dokonaliśmy z sklepie „Pushpa Traders”, gdzie mają spory wybór najróżniejszych gatunków herbat, a ceny nie są wygórowane. Obiad tradycyjnie spożyliśmy w jadłodajni „Grashia”, w której serwują potrawy w indonezyjskim stylu, np. mie goreng., a porcje są bardzo obfite.



Popołudnie spędziliśmy w drugiej fabryce, która usytuowana jest nieopodal miasta – Mackwoods Labookellie Estate. Dotarliśmy tam autobusem publicznym (Rs. 25) w około 30 minut. O matko, co za droga! Serpentyny takie, że głowa nie nadąża, a oni wcale wolno tam nie jeżdzą. Co do samej fabryki, to niestety, ale nie ma tam możliwości dokonania wizytacji hali produkcyjnej, a wycieczka ogranicza się do zerkania przez szybę. Spożyliśmy za to wyborną herbatkę (ogromny dzbanek zupełnie za darmo) i była to chyba najlepsza herbata, którą piłam.

W drogę powrotną ponownie udaliśmy się autobusem, tym razem towarzyszył nam deszcz. Po spędzeniu tych miłych dni chłodnym klimacie (temperatura wieczorami spadała do 17 stopni C) postanowiliśmy udać się na plażowanie na wschodznie wybrzeże, do Arugam Bay. Rozważaliśmy kilka opcji transportu (odległość w sumie tylko ok 180 km), ale ukształtowanie terenu powoduje, iż przemieszczenie zajmuje caly dzień. Poza tym, nie ma bezpośredniego autobusu (najpierw należy dojechać do Monoragalla (co zajmuje ok 7-8 godzin, jedyny autobus o 6:30), a następnie przesiąść się do kolejnego – do Pottuvil i spędzić w nim kolejne 6 godzin. Tak więc, aby uniknąć męczących atrakcji, postanowiliśmy udać się koleją do Badulli (pociąg 8:40) i dalej kontynuować trasę autobusem.



Na stację w Nanu Oya jechaliśmy autobusem publicznym (Rs. 40) w około 40 minut i zaczekaliśmy, aż zostanie uruchomiona kasa. Bilety sprzedawane są tylko na 3 klasę (Rs. 80), a pociąg był łączony towarowo - pasażerski i składał się tylko z 2 wagonów. Bezproblemowo znaleźliśmy miejsca siedzące i rozpoczęliśmy podróż. W pociągu nawiązaliśmy znajomość z uroczą parą Niemców – Maxem i Dominiką, którzy również zmierzali do Arugam Bay. Po ożywionej dyskusji postanowiliśmy wysiąść w Haputale (jechaliśmy ok 5 godzin) i poszukać vana, aby dalej kontynować tę trasę.



Dokonalismy zmiany planów i zostaliśmy w Haputale na jedną noc, ale o tym już w następnym poście...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
myszurka
Atena Qm
zwiedziła 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 311 wpisów311 30 komentarzy30 203 zdjęcia203 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.03.2016 - 11.04.2016
 
 
26.08.2015 - 14.09.2015