Jako ostatni klient w dniu poprzednim kupiłam wycieczkę na Honda Bay Island Hoping. Kosztowała mnie 1,100 P. i organizowana była przez biuro Travel Wise. Zostałam odebrana z hotelu ok 7:30. Było nas w sumie 11 osób, sami lokalni turyści oraz 4 członków załogi – kapitan, przewodnik oraz 2 chłopaków asekurujących grupę w wodzie. Trochę się temu początkowo dziwiłam, ale później było to całkiem przyjemne. Cały czas byli z nami, mieli koła ratunkowe, co przy dalszym snurkowaniu przystanek przy takim kole był wytchnieniem. Poza tym, Filipińczycy nie należą do wytrawnych pływaków, karnie cały czas pływali w kamizelkach ratunkowych. Pierwszy przystanek zrobiliśmy przy wielkim pływającym bakenie, tzn. żółwiu. Przez godzinę podziwialiśmy rafę, średniej jakości jak dla mnie. Najdłuższy przystanek zrobiliśmy na Pandan Island, w sumie wyszło coś ok 5h. Trochę było to nie zamierzone, gdyż nasza łódka miała biznes do załatwienia na Dos Palmas i długo nie wracała. Tym sposobem miałam okazję do spaceru wokół wyspy, co okazało się dość karkołomnym wyczynem. Było chyba miliard stopni i zero cienia. Tam też spożyłam deser halo-halo, który kompletnie mnie rozłożył i załatwił mi gardło i katar na kilka dni. Mimo wszystko warto było go spożyć .
Ostatnim przystankiem była wyspa Cowrie, na której mieliśmy kolejną sposobność do snurkowania. Zarówno na jednej, jak i drugiej wyspie istnieje infrastruktura, są toalety oraz prysznice. Po każdej kąpieli można się odświeżyć. Na Pandan jest najwięcej możliwości kupna dodatkowej żywności, oczywiście oprócz tej serwowanej przez załogę. Nasz lunch był tak obfity i pyszny, że nie było konieczności zakupu nic ponadto. Znów została częstowana przez współpasażerów wszelkimi zgromadzonymi dobrociami, a oni naprawdę jędzą dużo i często. Wycieczkę zakończyliśmy najpierw w punkcie, gdzie wypożyczaliśmy sprzęt snurkowy (dodatkowa opłata 150P), a później zostaliśmy odstawieni do hoteli. Wieczór spędziłam w towarzystwie miłego Kanadyjczyka i jego lokalnej dziewczyny. Do zaplanowania pozostał ostatni dzień w PPS, cały czas miałam nadzieję na wycieczkę do podziemnej rzeki, kolejnego cudu świata. Niestety tym razem miałam mniej szczęścia i nie udało mi się, więc muszę tu jeszcze wrócić…