Na lotnisku w Palu spędziłam trochę czasu, ponieważ rodzinie, kt miała mnie podrzucić do miasta zamieniono paczkę i trochę się zeszło z formalnościami. W sumie nas było 8 osób, w tym 3 dzieci. Myślałam, że zawiozą mnie na dworzec autobusowy i zostawią samej sobie, ale oni uparli się, że muszę pojechać mikrobusem express, bo inaczej będę bardzo umęczona. Stanęli na wysokości zadania – odwiedziliśmy chyba 6 różnych agencji, w ostatniej znalazłam transport do Ampary, aby dalej udać się na Togiany. I tak ten przejazd nie wydawał się idealny – 8h w drodze, koszt 110.000 IDR (tel do tego agenta: +6285241997071). W międzyczasie dowiedziałam się, iż w mieście Poso były jakieś zamieszki oraz coś wybuchło, później doszły do tego newsy z Palu, w którym zabito ostatnio kilka osób. Sytuacja zaczęła robić się gorąca, lokalsi próbowali to wytłumaczyć, ale moja znajomość bahasy nie daje mi całkowitej możliwości zrozumienia ich (w Palu nie spotkałam nikogo, kto mówiłby po angielsku, więcej niż hello mister). Pomocna okazała się dziewczyna w tej agencji, która używając translatora google opisała sytuację. Dodatkowo, skontaktowałam się z Konsul Honorową w Bandung (telefon alarmowy do Ambasady w Jakarcie jest prawdopodobnie źle podany na automatycznej sekretarce, zadzwonię w tygodniu i to wyjaśnię), która namówiła mnie do zmiany planów. Tak więc, po raz drugi, nici z Togianów…