Do miasta dotarliśmy po około 6 godzinnej jeździe. Nocleg znaleźliśmy od razu – zatrzymaliśmy się w hotelu Giragala (koszt łącznie ze śniadaniem Rs. 6000, z a/c 7000). To bardzo przyjemny kompleks ze wszelkimi wygodami i spa, ogród z palmami zagospodarowany z mnóstwem leżaków, hamaków i zabawek dla dzieci.
Wytrzymałam tam 1 noc. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że mój pokój usytuowany był tuż przy ruchliwej drodze, co gwarantowało bezsenną noc. Powiedziałam dość i przeniosłam się do Ocean Moon (Rs. 2000). To zdecydowanie mniejsza miejscówka, z bezpośrednim dostępem do morza i wlanymi leżakami na plaży. Bardzo przyjemnie mi się tam mieszkało przez kolejne 2 noce.
Plaża w Mirissie jest niezłe zagospodarowana. W ciągu dnia można leżakować i podziwiać fale, a tuż przed zachodem słońca rozstawiane są standy ze świeżymi owocami i rybami morza. Ot, podchodzisz, wybierasz to co chcesz zjeść i czekasz na zachód słońca (ryby, w zależności od rodzaju i wielkości kosztują Rs. 700 – 2000).
I tak, na nie robieniu nic upłynęły nam koleje 3 dni...